Z Tomkiem Szałańskim na sesję umawiałem sie juz daaaawno bardzo. Tomek chciał powiększyć swoje portfolio, a ja szukałem okazji żeby sprawdzić kilka sztuczek. Zawsze coś stawało na przeszkodzie. W końcu udało się jednak znaleźć jeden wspólny termin i zaczęliśmy planować sesję. Pomysł z postapokaliptyczną sesją chodził mi po głowie od dawna. Zmieniały się warianty, zmieniały się osoby, aż w końcu stanęło na sesji nawiązującej do scenerii z oryginalnej „Planety małp”. Bohaterami są ofiary katastrofy promu kosmicznego… gdzieś na nieznanej planecie. Niestety sesja została zaplanowana na dzień, który okazał się chyba najzimniejszym i najbardziej wietrznym i pochmurnym dniem tego lata. Temperatura 17 stopni w połączeniu z tnącym wilgotnym wiatrem dawała odczucie jakby było max 10 stopni Celsiusza. Jestem pełen podziwu dla dziewczyn, które wysmarowane oliwką, w kusych ubraniach, trzesąc się przeraźliwie z zimna, pozowały wytrwale i godziły się z wszystkimi moimi wymysłami. Jak się okazało:
1- beauty dish o śr.45cm w zupełności nadaje się do oświetlenia trzech osób jednocześnie.
2- zawsze lepiej jest się najpierw spytać ochrony o zgodę na fotografowanie niż liczyć na łut szcześcia.
3- granaty dymne to wspaniala sprawa!
W sesji udział wzięli:
Tomasz Szałański, Patrycja Franczak, Martyna Skoczek
Make-up: Eliza Jarosławska
Kostiumy: Dorota Woytasiewicz
Asysta + backstage video: Grzegorz Mudry
Specjalne podziękowania:Kamil Nadybał.